stwem na te męki była prawda. Społeczeństwo — podobnie jak i człowiek — w chwili niebezpieczeństwa nieraz orjentuje się bardzo dobrze i prędko. Być może trzeba było tylko krzyknąć wielkim głosem, że to niebezpieczeństwo zagraża. Ale głos musiałby być istotnie wielki.
Prawdy nie pozwolono pisać.
Była jednakże słaba iskierka nadziei, że społeczeństwo zorjentuje się samo, że nie zupełnie jeszcze straciło zdrowy instynkt, że może świadomość już się budzi. Do tych przypuszczeń uprawniała burza, jaka wybuchła głównie zresztą w zachodniej Galicji z powodu barbarzyńskiej napaści Niemców na „Sokołów“ polskich w Białej-Bielsku. Tam w gniew wpadł przedewszystkiem chłop polski, któremu dosyć już było szykan i arogancji niemieckiej. Zaczęto bić turystów niemieckich na Śląsku i w Żywieckiem. Było to trochę więcej niż „ubolewanie“, które z powodu pokrwawienia „Sokołów“ polskich delikatna rada miasta Krakowa wyraziła radzie bielskiej. Do chłopów polskich przyłączyli się na Śląsku i na Morawach Czesi, którzy, również z równowagi wyprowadzeni, chwycili wreszcie za kije i zaczęli oddawać Niemcom piękne za nadobne. Wystąpienie to było tak żywiołowe i odruchowe, tak szybko zaczęło się rozprzestrzeniać, że Niemcy podnieśli gwałt i zaczęli protestować w Wiedniu przez przedstawiciela rządu niemieckiego. Oczywiście, że ani rozbijanie kijami głów turystów niemieckich — aczkolwiek czasem niezbędne — nie jest pożądanym środkiem kulturalnej walki politycznej, ani też nikt nie pragnął, aby ono zasadniczo w stosunku do Niemców trwało. Ale ten poryw ludu w Galicji zachodniej i na Śląsku, w krajach najwięcej przez Niemców zagrożonych, świadczył o przebudzeniu się tam świadomości, instynktu i godności narodowej, świadczył, iż mija już moment dla tego ludu najniebezpieczniejszy a określony fachowo jako „przyjazne dla Niemców usposobienie“ (Deutschfreundliche Gesinnung). Wiedzieliśmy, że jeśli ten lud posiądzie uświadomienie narodowe, żadna siła go nie złamie, podobnie jak się to stało w Poznańskiem.
Niemniej żywem echem odbiło się to wzburzenie i w Galicji wschodniej, gdzie po miastach młodzież wytłukła szyby w sklepach pruskich, demonstrując hałaśliwie i burzliwie przeciw Niemcom nawet w Przemyślu, który, jako twierdza, był zawsze silnem ogniskiem niemieckości.
Ten objaw był dla sprawy polskiej korzystny i świadczył, iż praca nad narodowem uświadomieniem społeczeństwa polskiego
Strona:Jerzy Bandrowski - W płomieniach.djvu/33
Ta strona została przepisana.