kiem bez zciągnięcia na siebie podejrzeń. Brutalnie i bezwzględnie narzucano ją wszystkim, grożąc aresztowaniem, zamykaniem i rozwiązywaniem najuczciwszych polskich instytucji. Nawet umiarkowanie poczytywano za zdradę. Był to czas, w którym politykę polską robili wyłącznie żydzi; mężczyznom nie wolno było mówić, mówiły tylko kobiety.
Pierwszy raz w życiu widziałem wówczas, co nawet z inteligentnem społeczeństwem może zrobić policja i nieuczciwa polityka. W przeciągu tygodnia pod wpływem dzienników żydowsko-rządowych i teatralnych komunikatów urzędowych zgłupieli do cna najinteligientniejsi ludzie. Można było wprost widzieć, jak ta dusza polska, przerażona, zaskoczona i zbałamucona, oddawała się bez zastrzeżeń najzawziętszym swym wrogom. Prawda, że dokazywano z nami sztuk nadzwyczajnych, niemniej pokazało się wówczas dowodnie, jak mało to społeczeństwo jest samodzielne w swych własnych i najbliżej obchodzących je sprawach. Dziesiątki lat pracy społecznej i publicystycznej poszły w zapomnienie w przeciągu jednego tygodnia. Ludzie dobrej woli budowali na tem społeczeństwie jak na skale, a to była glina, którą pierwszy deszcz spłukał.
Drugie spostrzeżenie dotyczy kobiet. W owych czasach kobiety polskie w Galicji jednomyślnie stanęły po stronie Niemców. One to propagowały najzawzięciej powstanie przeciw Rosji, one swą sentymentalną wymową, spojrzeniami i rozdawaniem na pamiątkę podwiązek kaptowały legjonistów, one pierwsze ludzi nie zgadzających się z ich zapatrywaniami przezywały „Moskalami“, o ne to stwierdziły, iż „kto dziś nie idzie z Austrją, idzie przeciw Polsce“. Nie znając ani nie rozumiejąc dobrze historji, z duszą przepełnioną romansami, nie mając najmniejszego wyobrażenia, co to jest wojna, pchały ludzi na śmierć lekkomyślnie, jątrzyły młodzież, „zawracały“ jej głowę cierpiętnictwem, szalone w swej trwodze przed Rosjanami, bezwzględne w swym egoizmie. „Idź w bój i jeśli choć jednego wroga zabijesz, śmierć twą mężnie zniosę“ — pisały do swych mężów z pięknego Zakopanego, jak gdyby szło tylko o to, jak jedna z drugą tę nie swoją zresztą śmierć zniesie. Dyskutując z niemi można było oszaleć. Nawiasem mówiąc najzacieklejsze „furje“ uciekły przed wojskiem rosyjskiem, jak tylko huk armat zaczął się zbliżać.
Tak tedy rządziła policja, żydzi i kobiety. Rzecz dziwna, jak strasznie nietolerancyjny, zawzięty i bezlitosny był to żywioł! Powoływano pod broń setki tysięcy ludzi — zostawała jeszcze młodzież, szlachetna, pełna poświęcenia, uczciwa i karna. W interesie społe-
Strona:Jerzy Bandrowski - W płomieniach.djvu/63
Ta strona została przepisana.