pisywano się o starciach nadgranicznych. Chciałbym wiedzieć, kto mógł pisać te wszystkie bzdurstwa. Ten człowiek wziął rekord w ośmieszaniu Austryi.
Otóż według tych doniesień wojna na granicach Galicji przedstawiała się jak następuje: — Kozacy usiłowali wtargnąć na terytorjum galicyjskie, nasz patrol jednak zmusił kozaków do ucieczki i ścigał ich. Kozacy cofnęli się z ogromnemi stratami. Po naszej stronie niema strat żadnych. (8 sierpnia).
Siły, które do ucieczki mógł zmusić „patrol“, nie musiały być znaczne. Jakże mogły ponieść „ogromne“ straty? Przypomina mi to awanturę, jaką ukraińskie „Diło“ wszczęło przeciw pewnemu gimnazjalnemu profesorowi, zarzucając mu, iż prześladuje Ukraińców jako że w klasie jego 50% uczniów ukraińskiej narodowości dostało złe stopnie. Było to istotnie prawdą. Jeden z dwuch Rusinów, znajdujących się w klasie oskarżonego profesora, dostał złe świadectwo. Czyż nie „50% wszystkich uczniów“?
A oto komunikat austrjacki z 7 sierpnia:
— We wschodniej Galicji na podniesienie zasługuje dzielna obrona Podwołoczysk, który to posterunek trzymał się przez cały dzień pod dowództwem porucznika Manowardy przeciw znaczniejszej sile nieprzyjaciela. Poległo tu 2 naszych i 3 zraniono, gdy po stronie przeciwnej padło 20. Niemniej dzielna była nasza postawa w pobliżu Nowosielicy na granicy Bukowiny. Wachmistrz żandarmerji Gaja z oddziałem napadł na ufortyfikowane miejsce nieprzyjacielskie Mogiłę i po udatnym ataku na kozaków, zdobył je. Nieprzyjaciel otrzymał posiłki w sile sotni kozaków, którym Gaja stawił dzielnie czoło i utrzymał się na pozycji.
Widzimy „ufortyfikowano miejsce“, bastjon jakiś, redutę, czy może tylko okopy, których pilnują kozacy. Palą sobie „papieroski“, pewni łatwego zwycięstwa. Ale jest na szczęście wachmistrz żandarmerii, Gaja. Wyrusza on „z oddziałem“ — co to znaczy? Prawie każdy żandarm jest plutonowym lub wachmistrzem — rangę tę otrzymuje, aby mógł godnie reprezentować władzę przed ludnością. Oddziału żadnego nie ma i żadnym nie dowodzi. Na posterunku jest zwykle trzech żandarmów. Prócz tego żandarm nie może dowodzić wojskiem — skądże Gaja mógł mieć „oddział“? Zapewne dobrał sobie do kompanji dwóch strażników granicznych z jednostrzałowemi karabinami i tak, zdobywszy we trzech „ufortyfikowane miejsce“, stawili czoło sotni kozaków.
Ale oto następny bardzo ważny komunikat:
Strona:Jerzy Bandrowski - W płomieniach.djvu/65
Ta strona została przepisana.