się do znajomego uczonego z taczkami, na których wynajęty przezeń „kuli“ wiózł diwadzieścia dolarów meksykańskich w drobnej chińskiej monecie.
Kolega przyjął go bardzo uprzejmie i gościnnie i z radością zwalił mu na taczki cały swój Kang Hsi, gdy jednak przyszło do przeliczania pieniędzy pokazało się, iż brakuje czterech dolarów. Kolega Fiu Wanga był człowiekiem bardzo dobrze wychowanym, ale wielce chciwym na grosz, dlatego też kazał „czcigodne źródło światła” natychmiast wysypać z taczek ma ziemię w swoim pokoju, zapowiadając Fu Wangowi, iż słownika mu nie sprzeda, dopóki całej sumy nie otrzyma.
Zmartwiony, ale bynajmniej nie zrozpaczony Fu Wang wrócił do wsi pewien, iż pieniądze potrzebne znajdzie z łatwością. W tym celu wydał ucztę, na którą zaprosił wszystkich uczonych kolegów oraz kilku zamożniejszych wieśniaków. Goście zjedli wszystko, co im podano, ale o pożyczeniu pieniędzy ani mowy nie było, uczta zaś kosztowała dwadzieścia sznurków.
Położenie stało się znowu beznadziejne. Żyć można było i jakoś się żyło, ale to wszystko było bez przyszłości.
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/106
Ta strona została przepisana.