Fu Wang zatoczył się. Takiego zadania wogóle nigdy jeszcze w życiu nie rozwiązywał. Usiadł pod przydrożnym krzakiem głogu, na którym czerwieniły się drobne jagody, i zaczął na mokrej glinie kreślić podane sobie cyfry.
Młody uczony czekał cierpliwie.
Po pół godzinie ciężkiej pracy umysłowej, Fu Wang bezradnie opuścił ręce.
— Tego nikt nigdy nie obliczy! — oświadczył z przekonaniem.
— Więc jakżebyś ty, człowieku, mógł obliczyć, ile nabojów potrzeba na artylerję dywizyjną! — zawołał jego kolega.
— Nic nie rozumiem — wyznał otwarcie Fu Wang.
— Nie rozumiesz! Skończyłem matematykę, wróciłem do domu i zapomniałem nawet języka Francuzów. Ale nadeszły nowe wojenne czasy i wtedy ojciec posłał mnie znów do Francji. Jadąc, uczyłem się na statku znowu zapomnianego języka. W przeciągu miesiąca zmartwychwstał, i znowu władałem nim, jak za dawnych czasów. Odbywałem studja w Saint Cyr, w najlepszej na świecie szkole artylerji. Gdybym miał potrzebne działa, mógłbym rozwalić księżyc i słońce. Je-
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/112
Ta strona została przepisana.