Ale znajomy, prowadzący go do żony, odpowiedział wymijająco:
— Nie wiem, gdzie pracuje żona uczonego Fu Wanga. Wierzę, iż on, jako mąż najlepiej wie, co robi jego żona, i że ona nie zrobiłaby nic bez jego pozwolenia.
— Jeśli zbłądziła, zostanie surowo ukarana — zapowiedział uroczyście uczony, czem się jednak jego znajomy bynajmniej nie wzruszył.
Gdy wreszcie stanął w obejściu dostojnej matki-teściowej, żony wprawdzie nie znalazł, został jednak przyjęty znacznie uprzejmiej, niż się mógł w tym stanie rzeczy spodziewać.
Starsza, ale bardzo żwawa jeszcze kobieta z opaloną, zdrową, śmiejącą się twarzą nakarmiła go, napoiła i w pierwszej chwili tak ogłuszyła kataraktą swej wymowy, że Fu Wang, z natury niezbyt śmiały i rozmowny, prawie zapomniał, z czem i poco tu wogóle przyszedł. Dopiero po dłuższej chwili cicho, jak najgrzeczniej, jak najsłodszym głosem, ale stanowczo zapytał o córkę.
Tu matka-teściowa nieco się zmieszała.
Uspokoiwszy zięcia co do stanu zdrowia córki i dzieci, o których Fu Wang nawet nie wspomniał, bo o takich rzeczach nigdy nie
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/121
Ta strona została przepisana.