Wtem ktoś wszedł, i dziwnie donośny głos kobiecy, w swobodnem swojem brzmieniu rażący i bezwstydny wykrzyknął:
— A więc to jest uczony, o którym tyle dobrego słyszałam!
Nie był to pusty frazes. Zbyteczna była do męża i jego domu przywiązana i nieraz go mile wspominała.
Ale Fu Wanga to przywitanie nie wzruszyło. Odpowiedziawszy różnemi frazesami okolicznościowemi, zapytał wprost:
— Gdzie moja żona?
— Zaraz ją pan zobaczy, mr. Fu Wang, przedtem jednak chciałabym z panem pomówić...
Biała kobieta była córką misjonarza,[1] który całe życie w Chinach spędził, po chińsku mówiła znakomicie i znała świetnie chińskie zwyczaje i sposób myślenia. Widziała też Chiny nowoczesne i wierzyła w nie.
— Mr. Fu Wang — mówiła, pewna, że ją zrozumie. — Pan jest niezawodnie człowiekiem inteligentnym. Wiem, dlaczego i poco pan przyszedł. Znam pańskie stosunki materjalne.
Fu Wang pochylił się bardzo głęboko, ale upokorzonym się nie czuł. Są sprawy, o któ-
- ↑ Oczywiście protestanckiego.