głupcami, dziwiąc się, jak można nie rozumieć, co to wieś Czternastej Mili.
Zwolna zbliżamy się ku wałom wioski, która, ze wszystkich stron niemi zamknięta, wygląda właściwie jak miasteczko. Ale taki już jest chiński obyczaj. W tym kraju, zamieszkałym przez spokojną ludność rolniczą, ni stąd ni zowąd, zupełnie niespodziewanie wybuchają burze, spory, kłótnie, które nagle kończą się wojną domową między dwiema wsiami. A wtedy trzeba mężnie bronić wałów rodzinnej wioski, bo sąsiad-najeźdźca, wiedząc, iż za zajazd drogo mu przyjdzie zapłacić w jamenie, stara się osłabić przeciwnika na przyszłość i w tym celu z iście mongolską furją niszczy wszystko, co mu w ręce wpadnie, zwłaszcza zaś wszelkie narzędzia rolnicze.
Lecz liczne, a oddawna nienaprawiane wyłomy w glinianym wale świadczą, iż mieszkańcy wsi Czternastej Mili niezbyt się obawiają napadu. Wyłomów nie naprawiają, raz dlatego że z sąsiadami żyją w zgodzie, a także dlatego, ponieważ one stanowią niewyczerpane źródło dochodów dla gminy, zwłaszcza zaś dla rady gminnej.
Jakże to może być?
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/13
Ta strona została przepisana.