Poprostu. Przedewszystkiem od czasu do czasu rada gminna uchwala podatek na naprawę wałów. Co się z tym podatkiem dzieje, o to nikt nie pyta, bo wszyscy wiedzą. Następnie w porze dojrzewania zbóż i owoców, w polach i sadach łapie się dużo złodziei z sąsiednich wsi. Nakłada się na nich grzywny, które znów mają być obrócone na naprawę wałów i również gdzieś tajemniczo znikają. Na naprawę wałów przeznaczone są też wszystkie grzywny za różne przewinienia, popełniane we wsi, a zasilające kasę rady gminnej, a raczej jej członków, przeciw czemu nikt nie oponuje, bo nikomu na naprawie tych wałów nie zależy. Za przewinienie winowajca uiścić powinien grzywnę, i to go boli, to jest dla niego karą, ale co się z tą grzywną stanie, to go ani ziębi ani grzeje.
Więc tedy te wały. Widziane zdaleka robiły wrażenie regularnego czworoboku. Zbliska przedstawiają się zgoła inaczej. Ciągną się linjami nieregularnemi, pełnemi różnych załamań i zygzaków, pochodzących nietyle z nierówności gruntu, ile z tajemniczych obliczeń, gdzie jakie załamanie mogłoby być „szczęśliwe“, a gdzie mogłoby przynieść nieszczęście. Jest to wiedza w Chinach nader
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/14
Ta strona została przepisana.