Jeśli nawet była, to chyba gdzieś bardzo daleko. Ale bandyci mogli się po drodze trafić.
Dość, że Hii-Yenowi teraz myśl pielgrzymki na Wielką Górę wcale się nie podobała.
— Zebraliśmy tyle pieniędzy — tłumaczył na zebraniu towarzystwa — a teraz mamy je wynieść ze wsi i rozdać między bonzów i oberżystów, włócząc się po nieznanym kraju wśród nieopisanych niewygód, a może i niebezpieczeństw! A jeszcze niewiadomo, czy za te swoje pieniądze co dostaniemy! Bo jeśli pielgrzymów mało, to oberżyści zakupów żadnych nie porobili i zapasów nie mają. Jeśli zaś pielgrzymów będzie dużo, drożyzna będzie straszna, a o żywność trudno. I poco nam te wszystkie kłopoty, kiedy mamy u siebie w domu towarzystwo hodowli kaczek, a kaczuchny takie tłuściutkie, młode! Ja niedawno temu sprowadziłem znakomite czerwone wino, Lu z Przetrąconą Nogą ma cztery tuczne wieprze na sprzedaż — moglibyśmy doskonale obejść się bez obcych oberżystów...
— Ależ kiedy mieliśmy odbyć nabożną pielgrzymkę na Wielką Górę!
— I na to znajdzie się sposób. Pielgrzymkę odbędziemy.
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/153
Ta strona została przepisana.