Wtedy stary nauczyciel poradził, aby się zwrócić do Tai Wanga, którego wcieleniem jest wąż, zwykle wodny, ale od biedy, w razie potrzeby — choćby zwykły zaskroniec.
Ta rada była istotnie najlepsza, jedynie zgodna z tradycją. Starsi przypominali sobie, jak dawniej, ile razy odkryto gdzieś Tai Wanga, natychmiast zawiadamiano władze, które śpieszyły na miejsce odkrycia i oddawały cześć wcieleniu bóstwa. W dodatku pokazało się, iż w ogrodzie jednego z wieśniaków kilkakrotnie widziano węża. Zatem i Tai Wanga nie trzeba było daleko szukać.
Zawiadomiono natychmiast o uchwale wioskowego bonza, który wkrótce potem, otoczony gromadą wieśniaków, zjawił się w ogrodzie szczęśliwego posiadacza Tai Wanga, ofiarował mu kadzidło, oddał mu cześć i odprawił stosowne modły.
Przez kilka dni czekano, ponawiając modły i ofiary przed rzekomym Tai Wangiem.
Upały trwały wciąż. Tai Wang nie chciał pomóc.
Znowu zebrano się na naradę.
Wieś Czternastej Mili miała swego własnego boga, bardzo już starego i zmęczonego,
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/169
Ta strona została przepisana.