Nie na zawsze. Kiedy minęła posucha, a z nią i gniew, przypomniano sobie starego boga, przebaczono mu brak uczynności w sprawie deszczowej i znowu z należnemi honorami umieszczono go w świątyni. Ale dopóki trwała posucha, bożek tkwił na środku pola i aż trzaskał z gorąca.
A mieszkańcy wsi Czternastej Mili w dalszym ciągu szukali sobie bogów. Bóg jednej z sąsiednich wsi słynął ze szczególniejszej mocy. Pożyczyli go, obsypywali hołdami, okadzali, wieńczyli kwiatami, ale bożek tak mało był na to wszystko wrażliwy, tak zupełnie nie cenił sobie gościnności, że obrażeni wieśniacy wyrzucili go z swojej wsi i z pogardą odstawili do wsi „rodzinnej“.
Wreszcie zaczęła ich ogarniać rozpacz. Z zawziętości, z jaką bogowie wciąż odmawiali uczynienia zadość ich prośbie, wnioskowali, iż prawdopodobnie nie koniec na dotychczasowych utrapieniach, lecz, że należy spodziewać się dalszych. Postanowili temu zapobiec przez wyprawienie specjalnego poselstwa do świątyni w Han Tan Hsien.
Han Tan Hsien jest bardzo starem, dziś już napół w gruzach będącem miasteczkiem, leżącem w zachodniej części prowincji Czih-li.
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/171
Ta strona została przepisana.