Było to właśnie z końcem lata, gdy już się kończył przykry przednówek i miały się rozpocząć żniwa.
Urodzaj był bardzo piękny, więc twarze ludzkie były rozjaśnione.
Najnędzniejszy wyrobnik we wsi zhardział, stał się zuchwały i lekceważąco odpowiadał nawet najzamożniejszym gospodarzom, bo już wiadomo było, że tego roku rąk roboczych bardzo będzie potrzeba, i że gospodarze, zwłaszcza zamożniejsi, prosić się będą o robotników. Już jaki taki zaczynał pertraktacje, skutkiem których człek nie siejący ani orzący, zanim jeszcze czas zbiorów nastał, dobrze się odżywiał i pozbył wszelkiej troski.
Kraj był niemal szczęśliwy. Wszędzie panowała wesołość i wielkie ożywienie.
Przyczyniała się do tego jeszcze jedna rzecz, istotnie niezwykła. Oto coraz częściej i coraz więcej mówiono o wojnie.
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/190
Ta strona została przepisana.
Koniec wsi Czternastej Mili.