tłum młodszych kobiet, ubranych czasem w jedwabie, a czasem w zwykły niebieski strój wiejski. Matka-świekra nie gnębiła ich, ale one nigdy nie mogły się wobec niej pozbyć tego lęku, jaki wobec tej najwyższej władzy ma każda kobieta chińska. Z mniejszą trwogą przybiegały do staruszki dzieci, które ona lubiła i nieraz obdarzała przysmakami, za co one całowały ją wdzięcznie w suche, zwiędłe dłonie. A ona uśmiechała się do nich i choć pokrzykując odpędzała je od siebie, to równocześnie głaskała je po jędrnych, pucułowatych buziach.
Największą i może jedyną jej namiętnością, której oddawała się całą duszą, było pranie i zajmowanie się wszelką bielizną, że zaś mieszkańców w domu Liu było niemało, przeto staruszka, której imienia nikt już nie pamiętał, bo go nigdy nie wymawiano, miała dość używania. Wiecznie coś się w domu prało i w słoneczny, albo przynajmniej niesłotny czas widać ją było stale na tylnem podwórzu wśród koszów z wypraną bielizną, którą pod jej kierownictwem i z jej pomocą rozwieszały na sznurach młodsze kobiety.
Zdarzało się jednak czasami, że bielizny zbierało się tyle, iż nie można jej było na
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/24
Ta strona została przepisana.