napływu kalkulując jednak na zimno cenę mieszkań. Albowiem, jak się powyżej rzekło, termin egzaminów wypadał raz na trzy lata, albo też dwa razy na lat pięć. Wszyscy uczeni, chcący dalsze egzaminy składać, musieli wówczas w mieście zamieszkać, wyjąwszy tych, którzy mieszkali tuż pod miastem. Wobec tego, rozumie się, musieli też zapłacić za mieszkanie taką cenę, jakiej od nich żądano, co było zupełnie słuszne, bo jeśli student miał zyskać niewiadomo co dzięki egzaminowi — mógł zostać nawet mandarynem — dlaczegóż nie miałby na nim zarobić mieszczanin, mimo iż przyszły mandaryn przyszedł do jamenu pieszo, w podartem obuwiu i z małym węzełkiem pod pachą, kiedy mieszczanin miał własny obszerny dom, całe stado tucznych wieprzy, dobrze uprawne pola i sady.
Następowało żmudne ale miłe błądzenie po mieście i szukanie mieszkania. Kto miał w mieście krewnych lub przyjaciół, ten starym, chińskim obyczajem wpraszał się do nich grzecznie, ale stanowczo, na byle czem nie poprzestając, aby nie „stracić twarzy“ i nie wyglądać na żebraka. Prosił, żądając stanowczo, i wtedy nikt nie śmiał mu odmó-
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/52
Ta strona została przepisana.