kandydata. Poręczycieli tych trzeba było szukać wśród uczonych wyższych stopni. Nie było to rzeczą łatwą, ponieważ poręczyciel brał na siebie wobec komisji egzaminacyjnej odpowiedzialność za to, iż jego pupil będzie podczas egzaminu przestrzegał wszystkich przepisów i nie dopuści się żadnego oszustwa. Gdyby kandydata złapano na jakiemś szachrajstwie, ręczącemu zań uczonemu groziła utrata stopnia. Dlatego też poręczycielowi zgóry trzeba było na wszelki wypadek zapłacić kilka dolarów, a na tych warunkach uczony ręczył za tylu kandydatów, ilu tylko zebrać potrafił. Nie na tem jednak kończyły się jego zyski w czasie egzaminów. Znacznie więcej, bo nieraz i do pięciuset dolarów płacono mu za dostarczanie rozpraw literackich podczas egzaminu, gdy któryś z zamożnych kandydatów po ogłoszeniu tematu widział, że zadaniu nie sprosta. Dlatego też niektórzy uczeni wyższych stopni stale przebywali w mieście, prowadząc jakgdyby biura literackie, w których wypracowywali na wszelki wypadek rozprawy na wygrzebane z przed dziesiątków lat, a mogące powrócić tematy, lub też przygotowywali do egzaminów. Kto składał egzaminy regularnie, ten poręczycie-
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/55
Ta strona została przepisana.