Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/61

Ta strona została przepisana.

wało sporo. Mimo wszystko Fu Wang zdołał jeszcze zdać doktorat. Ale potem jeden po drugim przyszły trzy pogrzeby. Umarła babka, ojciec, wreszcie matka. Niepraktyczny i nie umiejący sobie radzić uczony sprzedał, co mógł, zaś małą resztkę pola, jaka mu została, wydzierżawił za śmiesznie mały czynsz roczny, w dodatku opłacany w naturze, to jest w jarzynach i owocach.
I tak naraz znalazł się w skrajnej nędzy. On sam jeszcze jako tako wegetował, ale w domu jego stale panowała bieda.
Teraz już nie było mowy o czwartym egzaminie, uprawniającym do uzyskania urzędu.
Tyle trudów, pracy, nauki, aby wreszcie wieść życie w biedzie, w malutkiej wiosce dalekiej prowincji!
Fu Wang zamknął oczy.
Niewiadomo — śpi, czy też w zadumie słucha ćwierkania ptaszka, który, nie zauważywszy go, usiadł na gałęzi pobliskiego świerku.

IV.

Było już z pewnością koło południa, kiedy Fu Wang ocknął się i usiadł.