mu się zarobić stosunkowo znaczne sumy za dostarczanie w czasie egzaminów rozpraw dla jednego z szachrujących poręczycieli. Ale od dłuższego czasu egzaminy się nie odbywały i stypendjum też nie wypłacano...
Słowem, nie było wyjścia.
Fu Wang znosił to wszystko z dumą i godnością, niemniej jednak cierpiał bardzo. Stawał się coraz więcej przygnębiony i rozgoryczony, unikał ludzi. Czasami był bliski rozpaczy i myślał o samobójstwie. Powstrzymywała go od niego myśl o dzieciach, które na swój sposób kochał. Zaś coraz częściej zaczynał się buntować i burzyć. Czemże to zasłużył sobie na dolę tak twardą, na biedę tak upokarzającą? Za cóż to tak karze go Niebo? Wszakże nigdy nie zrobił nic złego, od dzieciństwa uczył się pilnie, czcił rodziców, nauczycieli i starszych, był zawsze dla wszystkich uprzejmy, doskonale zdawał egzaminy, był na swój sposób kochającym mężem i ojcem. A mimo to, gdy nawet ten nędzny roznosiciel wody, czy pierwszy lepszy szewczyna może zarobić na utrzymanie swoje i swojej rodziny, choćby najlichsze, on jest bezsilny, bezużyteczny, do niczego — Doktór Literatury.
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/64
Ta strona została przepisana.