cie przyszła do składu kupca, siliła się na zachowanie wszystkich możliwych i znanych sobie form etykiety, nietylko dlatego, aby popisać się dobrem wychowaniem, ale aby ta wizyta trwała jak najdłużej, bo przez ten czas mogła się przyglądać kupcowi, który był bardzo pociesznym człowiekiem, tłustym, z pełnemi i zdrowemi policzkami, z wyrazem nadzwyczajnej powagi w twarzy, gdy w rzeczywistości podobny był do Czang-Kunga, boga kuchni, słynnego zresztą ze swej uprzejmości. Równocześnie zaś wchodzili do składu różni ludzie, którzy mieszkali w tej samej wiosce, ale których Zbyteczna nigdy nie widziała. Więc potem opisywała ich matce-świekrze i wypytywała ją, co to jedni, a matka-świekra opowiadała jej o nich najrozmaitsze, nieraz bardzo ciekawe historje, zasłyszane od sąsiadek, które znowu dowiedziały się o nich od swoich sąsiadek. Tak z drobnych tu i owdzie zasłyszanych szczegółów i szczególików zwolna z biegiem czasu powstawał obraz danego człowieka, dokładny i ścisły w najmniejszych szczegółach, nakreślony przez kobiety, które prawie nigdy nie opuszczały domu i prawdopodobnie nigdy z danym osobnikiem nie rozmawiały.
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/75
Ta strona została przepisana.