Fu Wang żachnął się.
— Jej się dobrze powodzi, we wszystko opływa. Jest sama. Zawsze gościnnie mnie przyjmowała, nigdy niczego nie skąpiła. Dziś musiała się już trochę postarzeć, może potrzebuje pomocnicy, będę jej pomagała.
Fu Wang odwrócił się do niej plecami, ale milczał, a myślał i kombinował szybko.
— Jest to dla mnie wstyd — rzekł po jakimś czasie. — Pomyśli, że nie mam na to, aby móc utrzymać ciebie i dzieci.
— Gdyby nie wiedziała o tem, powiedziałabym jej, a ona zrozumiałaby z pewnością. Mój ojciec był również uczonym, a wiadomo, że uczony nie jest narzędziem. Mój ojciec miał również ziemię, ale nie uprawiał jej nigdy, zamiast niego uprawiali mu ją sąsiedzi, później moi bracia. Ty nie jesteś nauczycielem, jesteś wielkim uczonym, nie możesz zarabiać... Więc nie masz na chleb dla dzieci — a u mojej matki chleba im nie zbraknie. Pozwól mi odejść do matki. Gdy tylko ten zły czas minie, wrócę.
Fu Wang milczał.
On nie zginie — to pewne. Przecież te dolary rządowe muszą kiedyś przyjść. Ma dom, ma gdzie mieszkać, gotować umie (je-
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/95
Ta strona została przepisana.