— Ale zgoi się, zgoi! Gnojówka to doskonały środek antyseptyczny.
No, nie wiem, czy tak bardzo doskonały. Dość, że Prababcia tak powiedziała i że przepowiednia jej sprawdziła się. Zaprowadzono mnie do jadalni, czem prędzej rozebrano — bluzkę po lewej stronie miałem zupełnie skrwawioną — umyto, przewiązano ranę, a ponieważ mi się straszliwie gnojówka odbijała, dano mi na pociechę kilkanaście śliwek, z czego wnioskuję, że cały ten dramat odbył się w jesieni. Następnie położono mnie spać w jadalni na zielonej kanapie. Zmęczony obfitością głębokich a niespodziewanych wrażeń twardo zasnąłem.
Gdzie byli wtedy chłopcy i czy wogóle byli w Grobli — nie pamiętam. Zdaje się, że ich w Grobli nie było, tak samo, jak nie było ani jednego wuja.
Na drugi dzień byłem zdrów i teraz dopiero dowiedziałem się, co się właściwie stało.
Oto maciora bała się, że jej młode odbiorą. Gdybym się był cofnął, może nie byłaby się na mnie rzuciła. O tem nie myślałem. Chciałem wprawdzie uciec na dziedziniec, ale odcięła mi dostęp do wrót. Kiedy wbiegłem do sadzawki, pogoniła za mną, przewróciła mnie i zaczęła mnie gryźć w szyję. Jeszcze chwila, a byłbym utonął, lub też maciora przecięłaby mi arterję. Zrządzeniem Opatrzności — a po-
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/100
Ta strona została przepisana.