Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/125

Ta strona została przepisana.

Wizyty te po pewnym czasie ustały zupełnie.
Rzecz była prosta. Mama, swoją drogą nieco wygodna, kochała swą rodzinę i najlepiej czuła się w domu. W „świecie“ bywała niechętnie. Dom ją zupełnie pochłaniał. (Dzisiejsze kobiety rzadko już rozumieją, że dla prawdziwej pani domu życie domowe ma wiele uroku — i dlatego nudzą się. Zaś nudząc się, niezdolne coraz bardziej do poważniejszych wysiłków umysłowych, poszukują rozrywki łatwej, to znaczy — lekkiej literatury, lekkich sztuk i wogóle wszystkiego, co lekkie, nie rozumiejąc, iż skutkiem tego zaczynają się w krótkim czasie nudzić jeszcze bardziej, jako że wszelka rzecz „łatwa“ ma do siebie to, iż bardziej łatwo się wyczerpuje i staje się nudną. Inaczej rozumiała życie babcia, która lubiła się pokazać. Wprawdzie sama nie często miała po temu czas i sposobność, ale podobało jej się to, skutkiem czego brała Mamie za złe, że ze sposobności nie korzystała. Czasem, podmówiona przez babcię, Mama niespodziewanie dla samej siebie robiła Ojcu sceny. Aby tego uniknąć, Ojciec regularnie dawał Mamie pewne sumy na nowe toalety. Oczywiście, Mama tak długo sobie z nich „pożyczała“ na inne wydatki, że wkońcu na nową suknię stać ją już nie było, i kiedy Ojciec próbował ją z domu na jakiś wieczór wyciągnąć, wymawiała