Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/126

Ta strona została przepisana.

się, że nie ma w czem wyjść. Znowu awantura! Tym razem scenę robił Ojciec. A przyczyną tego wszystkiego w gruncie rzeczy była to, że Mama nigdzie iść nie chciała. Ileż krwi napsuło sobie tych dwoje ludzi z tego powodu, że kochając dom, nie chcieli bywać! Jakże niezmiernie charakterystyczny dla owych czasów jest nieśmiertelny „Dom otwarty“ Bałuckiego!
Babcia była niewątpliwie przepracowana i zmęczona fizycznie. Trzynaścioro dzieci, z których pięcioro umarło, a wśród tych dzieci syn szczególnie ukochany, dalej praca, a wówczas kobiety bardzo ciężko pracowały, różne kłopoty, ambicje i drobiazgowe intrygi — to wszystko babcię niszczyło. Miała wątrobiane plamy na ciele, ale trzymała się bardzo dzielnie, i z czystem sumieniem powiem, że była kobietą bardzo a bardzo dobrą. Była trochę szorstka i bardzo porywcza — jak i Mama — była też znacznie więcej od Mamy zacofana. Ale to nic. Kto z nas, ludzi postępowych, nie jest nad swoje spodziewanie w przeciągu jednego roku zacofany? A kto wie, czy to „zacofanie“ nie wróci znów?
Babcia wyrzekała wciąż na dzieci. Nietylko że sama miała ich za dużo, ale jeszcze te wnuki!... Tak jest. Przyszedł jednak nareszcie czas, kiedy i wnuki dorosły, a Babcia mogła wtedy odpocząć. Ponieważ miała za-