Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/131

Ta strona została przepisana.


MAMA.


Matka moja urodziła się na wsi, w miejscowości, leżącej niedaleko Krakowa, wysuniętej w kierunku Kieleckiego, a zwanej Baran. Znajdowała się tam wówczas austrjacka komora celna, której kierownikiem był mój dziadek, wtenczas urzędnik skarbowy. Nigdy tam nie byłem, nietrudno jednak domyślić się, iż okolica, w której Baran leży, niczem się nie różni od okolic Krakowa. Te same wzgórza nadobne, o łagodnych zboczach, te same gaiki cieniste, szerokie łany zbóż, strumyki, rozlewające się czasem w szerokie błotka, pagórki zielone, schludne chaty o ścianach natartych siną farbką i z wzorzyście malowanemi ramami okien, te same za chatami sady, tu i owdzie stare, piękne drzewa, wszędzie stary obyczaj i ten sam przecudowny stary polski język, pełen powagi, dostojeństwa i godności — słowem — wszystko jak z „Wiesława“ Brodzińskiego. Kraj żyzny, otwarty, pogodny i wesoły, ludność pracowita i kulturalna.
Matka niejednokrotnie mi o tym kraju opowiadała z rozrzewnieniem, a nieraz i ze łzami, wspominając szczęśliwe czasy dzieciństwa, które w tam tych stronach spędziła. Niewiele