Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/132

Ta strona została przepisana.

mi z tych opowiadań w pamięci zostało, przypominam sobie tylko, że stale powtarzała się w nich historja o białym domku, zacisznym i nadewszystko kochanym. Nic bliższego o tym domku nie wiem, wyobrażam sobie jednak, co mogło być w nim takiego, że Mama wciąż go wspominała. Oto jasno z samej nazwy wynika, że to był „domek“, a zatem parterowy, czyli że jeśli były w niem promienie słoneczne, to strzelały w okna tylko skośnie lub wprost w oczy, tak że cały dom i wszyscy jego mieszkańcy byli wówczas w glorji słonecznej. Wiem z zupełną pewnością, że Mama przez całe życie do tego białego domku tęskniła, tak jakgdyby zostawiła w nim duszę swego dzieciństwa. Długi czas tej tęsknoty nie rozumiałem, ale rozumiem ją dziś, albowiem z mego dzieciństwa również nie przypominam sobie nic więcej, jak tylko glorję słoneczną, a w niej białe lilje, skrzące od rosy porannej.

Z dzieciństwa zostało mi wspomnień niewiele, tych jednak, jakie mi pozostały, nie oddałbym nikomu. Nie można nazwać mnie „głupim jak noga stołowa“, ale jeśli ktoś wpadnie na ten pomysł i powie, że jestem tak mądry, jak noga fortepianowa, to nie będę miał prawa mu zaprzeczyć. Sporą część dzieciń-