Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/138

Ta strona została przepisana.

Poezja, ta najwznioślejsza poezja życia, czyli prawdy życiowej, opromieniała wszystkie uczucia mojej Matki. Była to kobieta pełna sił twórczych, energji, temperamentu, a zupełnie niezdolna do jakiejkolwiek bądź filozofji. Koncepcja jej była zawsze „poczęciem“, a nigdy teoretycznym problemem. Był to człowiek żywy, nigdy nie poddający się, bardzo silny, a liryczny tylko czasami, kiedy przychodziła wolna chwila wytchnienia lub przygnębienia, co się przecież każdemu człowiekowi w życiu zdarza.
Mama odznaczała się przedewszystkiem poza pięknością, o którą zupełnie nie dbała, niesłychaną pracowitością, werwą i humorem. Potrafiła czasem uderzyć ostro, ale myśmy się z tego śmiali, bo już sama pasja Mamy była tak komiczna, że jeden-drugi kułak znakomicie się opłacał. Wyobraź sobie, czytelniku, taką scenę: Jakichś korzeni czy konfitur w kuchni nagwałt już potrzeba. Mama zauważyła to w ostatniej chwili, bo Honorata nic jej o tem nie powiedziała. Umączona i czerwona od blachy, wpada z takim rozpędem, że mnie, który przypadkiem stałem jej na drodze, złapała za włosy (a chyrę miałem co się zowie), podniosła mnie wgórę i odstawiła na bok. Ale potem rozpęd się załamał, i stała się tragedja, która się co drugi dzień powtarzała co najmniej. Mama wciąż gubiła klu-