Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/139

Ta strona została przepisana.

cze, a mając krótki wzrok, nie mogła znaleźć kluczy bez okularów, które również wciąż gubiła. Tak tedy przeleciawszy w furji pracowitości z kuchni i przeleciawszy sześć pokoi, opadała nagle bezsilna na jakiś fotel z okrzykiem:
— Ki djabeł zasiadł mi okulary! Nie będzie konfitur do naleśników!
Otóż to była nasza Mama, człowiek tak silny, że kiedy po śmierci Tanczusia, o którym brat mój pisał, Ojciec dostał melancholji, Mama nie poddawała się i nie poddała ani chwili i za resztki włosów trzymała Ojca tak długo, póki zupełnie nie wyłysiał i nie został dyrektorem lwowskiego teatru. Potem miał już spokój.
Ojciec mój szalenie Mamę kochał na swój sposób. Mianowicie, pojęcia nie miał, że właściwie jest jej dzieckiem. Mama miała wielką skłonność do literatury i od najmłodszych lat mnóstwo czytała. Pamiętam, że w czasach, kiedy Ojciec był dyrektorem teatru, Mama namiętnie studjowała literaturę grecką, zwłaczcza dramat grecki, a ponieważ ja byłem wówczas w epoce największego rozkwitu swych studjów łacińskich, skutkiem tego musiałem Mamie referować wszystkie możliwe komedje łacińskich autorów. I tak raz roześmialiśmy się bardzo wesoło na temat Moljera. Gdyby był razem z nami, śmiałby się też