Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/142

Ta strona została przepisana.

matorski, frazesowy początek przeszedł, jak zwykle, bardzo dobrze. Siedziałem w sąsiednim pokoju i słuchałem. W środkowej części znać było z początku pewien wysiłek, który jednak zwolna ustępował miejsca jakiemuś niezrozumiałemu rozpędowi. Byłem wówczas już „ojcem rodziny“, bo jako najstarszy syn w domu zastępowałem Ojca, nieobecnego od dłuższego czasu. „Presto“ przeszło w „prestissimo“, „decimy“ poleciały, jak burza. Wówczas wstałem i podszedłem do drzwi salonu, a tam powiedziałem Mamie:
— A mówiłem Mamie, że Mama tę Balladę zagrać potrafi!
Mama wstała, zatoczyła się, bo była bardzo słaba, objęła mnie za szyję ramieniem, przytuliła się do mojej piersi i powiedziała mi:
— Łaska Boska. Pierwszy i ostatni raz w życiu! To — na mój koniec.
Spełniło się.
Cokolwiek mówilibyśmy o Polsce, musimy przyznać wszyscy, że w gruncie rzeczy dotychczas najwięcej mocy dodaje nam wciąż odblask słońca, nieba, wody i zieleni naszej wsi. Jeżeli Mama była istotnie kobietą dzielną, która mogła zrozumieć tragików greckich, to dlatego, że przedewszystkiem kochała wieś, czyli była prawą córką swej Ziemi.