mu Ojcu wyznaczył dziadek karjerę doktorską — i Ojciec został doktorem, mimo iż miał temperament wybitnie artystyczny, co go skłoniło do wyrzeczenia się swego zawodu. Czem miał być Aleksander — nie wiem, miał jednak bardzo piękny głos i postanowił sobie, że będzie śpiewakiem.
Boże święty! śpiewak, aktor w owych czasach — toż to był błazen, hańba rodziny, zakała społeczeństwa! Urzędnik polityczny absolutnie na to zgodzić się nie mógł. Ponieważ jednak to był syn najmłodszy, benjaminek, nie chciano go drażnić i postanowiono postępować z nim ostrożnie. Zatem dziadek powiedział mu, że pozwoli mu wstąpić do teatru, o ile zda egzamin dojrzałości, ale stryj Aleksander, chociaż tenor, nie był wcale głupi. Wiedział dobrze, że jak zda egzamin dojrzałości, to dziadek będzie chciał, żeby „dla uzupełnienia studjów“ zdał jeszcze jakiś doktorat. Wobec tego „zlał się przy maturze we Lwowie dwa razy“, i dlatego wysłano go z młodym panem Juljuszem Bandrowskim, medykiem, do Krakowa, w nadziei, że ucząc się pod dozorem brata, łatwiej zda tam egzamin. Skończyło się oczywiście na tem, że „zlał się po raz trzeci, to znaczy definitywnie“ i poszedł na scenę, co mu bardzo dobrze zrobiło.
Opiekun jego, młody medyk, pan Juljusz Bandrowski był nadzwyczaj ciekawym i zaj-
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/163
Ta strona została przepisana.