Ojciec bywał w Grobli często, ale zwykle bawił krótko. Swego czasu jeździł był do Mamy jeszcze jako narzeczony. Wtedy zdarzył się fakt, który Mama często wspominała: mianowicie podczas powodzi, która pozrywała gdzieś mosty, Ojciec mógł dostać się do Grobli tylko konno, jadąc sześć mil przeszło groblami, które woda zalewała. Była to ekspedycja naprawdę niebezpieczna, bo tylko koń wyczuwał twardą ziemię pod nogami. Zresztą groble mogły być przerwane, a zawracanie na nich było prawie niepodobieństwem, tak były wąskie u góry. Jednakże Ojciec nie zawahał się i nie cofnął przed niebezpieczeństwem. Gdy wjechał na dziedziniec, myślał, że to staw, bo woda sięgała okien dworku.
Zwykle przyjeżdżał Ojciec bryczką, przeważnie na niedzielę lub jakieś święta. Przyjazd Ojca był dla nas chwilą uroczystą, ponieważ Ojciec był naczelnym wodzem armji, jaką my czterej stanowiliśmy. W papierowych czakach, z szablami u boku i karabinami na ramionach wychodziliśmy naprzeciw Ojca, a ujrzawszy nadjeżdżającą bryczkę, stawaliśmy przy drodze w szeregu. Ja komenderowa-