Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/177

Ta strona została przepisana.

był małego wzrostu, ledwo dotknąwszy się palcami ogrodzenia, przeskoczył przez nie bez najmniejszego trudu. Szermierkę uprawiał, ale jej też nie lubił, ponieważ przy „paradach“ garda mu zanadto huczała, od czego dostawał migreny. Wogóle miał wybitną skłonność do nauki i literatury.
A teraz Wicio, wuj najmłodszy, którego widzę siedzącego na samym końcu, w krótkich spodniach i białych pończochach na tęgich, skrzyżowanych nogach. Był to taki wuj, do którego wszyscy siostrzeńcy mówili „ty“. Najrozkoszniejszy blagier na świecie i najlepszy chłop w świecie. Blagier, którego blaga była poematem, nieraz bardzo wzniosłym, a zawsze dowcipnym. Ten blagier — powtarzam to słowo dla obrony blagierów, którzy w gruncie rzeczy są poetami — miał niezmiernie uczciwe i czyste serce, pełne miłości i poświęcenia.
Wiele pisze się w dzisiejszych czasach o zbrodniach lub o dowcipnych kradzieżach i to z całą dokładnością, a jednak nie doszliśmy do tego, aby móc wszystko napisać o najszczerszej i najuczciwszej miłości.
Wicio, o którym będzie jeszcze dalej, był podczas Wielkiej Wojny jedynym z całej rodziny, który się bił. Bił się po stronie austrjackiej, bo tak przysięgał. Mój brat, legjonista, spotkał się z nim w okopach, kiedy Wi-