Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/189

Ta strona została przepisana.

moja Mama nigdy konno nie jeździła, skutkiem tego ciocia Mania, chcąc być modną, jeździła konno w ściśle opiętej amazonce, sznurówce i na damskiem siodle, przed czem ją mój Ojciec, jako lekarz, surowo przestrzegał — napróżno.
Nie wchodzę bynajmniej w to, czy ciocia Mańcia w robótkach swoich lub też w życiu prywatnem była genjalna. Była bardzo dobrą, i to mi najzupełniej wystarcza.
Pewnego dnia, po wielu latach od czasu śmierci mej Matki, stojąc przed jakiemś wystawowem oknem na ulicy Akademickiej, nagle ujrzałem w szybie profil Mamy. Zatrząsłem się. Ale profil minął mnie i przeszedł. Nigdy w życiu, choć bardzo sentymentalny, za nikim nie chodziłem, ale wówczas zacząłem w tłumie szukać. Zobaczyłem ztyłu drobną figurkę, której jednak nie śmiałem zaglądnąć w twarz, ponieważ miała na karku dobrze mi znany puszek, już siwiejący. Bałem się obrazić ciocię Marynię i jeszcze kogoś innego. Ale na drugi dzień byłem znowu na tem samem miejscu i o tej samej godzinie i patrzyłem w stronę, z której spodziewałem się, że nadejdzie. I przyszła. Wskrzeszenie mojej Matki. Gdyby można było zgarnąć jednym ruchem ramion wszystkie kamienice z obu stron ulicy i rzucić jej je pod nogi, tobym to zrobił, ale czytelnik sam uzna, że tak przyzwoitej kobiety kompromitować nie moż-