Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/36

Ta strona została przepisana.

Teraz już wszystko wiem. Jestem w Grobli, w byłym pokoju nieboszczyka dziadzia. Wiem wszystko do tego stopnia, że mógłbym powiedzieć, co się znajduje w każdej szufladzie biurka. Tu blaszane puszki z prochem, tam torby śrutu kaczego, zajęczego, sarniego, dalej przybitki do naboi i różne inne takie bardzo zajmujące rzeczy, których mi nigdy nie wolno było ruszać, ale które naturalnie zawsze ruszałem. Wiem, że nad moją głową powinien na ścianie wisieć stary zniszczony dywan, zawieszony myśliwską bronią. W tym zbiorze znajdowały się dwie rzeczy bardzo mi drogie: kordelas i róg myśliwski z mosiężnym munsztukiem. Czy też wiszą jeszcze wciąż na swojem miejscu? Czy może zniknęły przez ten czas, gdy nas nie było?
Z niepokojem zerkam ku ścianie. Broń wisi na swojem miejscu. Widzę też koniuszki sarnich rogów. No, więc chyba...
Zrywam się i staję na kanapie. Jest i kordelas i róg. Z radości podskakuję na kanapie, aż sprężyny jęczą. Czem prędzej zdejmuję róg ze ściany i, przyłożywszy go do ust, dmę weń z całej siły. O, niema obawy, abym kogo zbudził — ten róg oddawna już nie gra. Ale ja i tak dmucham weń, aż mi w uszach szumi, szczęśliwy, że znowu mam na war-