A równocześnie oczy jej, czarne w tej chwili jak smoła, dziwnie błyszczące, pchały pana Drożdża ku ścianie, aż wreszcie wyrzuciły go za drzwi.
A mnie Prababcia pogłaskała po głowie.
To była moja trzecia poważna funkcja w Grobli, i dlatego cieszyłem się względami służby.
Pewnego razu, kiedy Prababcia wczesną wiosną znowu przywiozła mnie na mleko prosto od krowy, wybrała mi ze swych skarbów w serwantce ślicznie malowany garnuszek karlsbadzki z wyzłacanym brzegiem i uszkiem. Z tym garnuszkiem miałem chodzić do obory na mleko podczas podoju.
— Uważaj tylko, żebyś go nie zbił — mówiła Prababcia — bo to garnuszek pamiątkowy.
Uważałem bacznie, z całą przyjemnością, bo było to znowu coś w rodzaju jakiejś funkcji. Ale jednego razu wieczorem potknąłem się o ów przeklęty „biały kamień“, wkopany w ziemię u wejścia do obory, i drogocenny garnuszek stłukłem. Zdjął mnie okropny strach, bo wierzyłem święcie, iż garnuszek ten jest bezcenny, i wyobrażałem sobie, że Prababcia nad jego stratą, kto wie, może nawet rozpaczać zacznie. Taki cudowny garnuszek! Rozbeczałem się i za nic na świecie nie chciałem iść do domu powiedzieć Prabab-
Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/92
Ta strona została przepisana.