„Wilka Morskiego” Jacka Londona? Pamiętasz Larsena?
Tomasz podniósł głowę.
— Pamiętam! — odpowiedział. — To straszne anglosaskie chamstwo. U nas dużo o tem pisano... przeciw... To obrzydliwe!
Kułak wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
— Cóż zrobić! A jednak — to prawda! Takie jest morze. I taka jest wogóle rzeczywistość!
— Nie, u nas to niemożliwe! — zaprzeczył żywo Tomasz.
— Niemożliwe! — zaśmiał się Kułak. — Zobaczysz!
Poczęstował Tomasza papierosem, a gdy zapalili, wyskoczył z łodzi, pożegnał się i poszedł.
Tomasz pozostał w łodzi na piasku i zamyślony osnuwał się wonnemi dymkami.
Broniąc się przed brutalnością Kułaka, Tomasz obwarował się następującym sylogizmem:
— Jeśli prawdą jest, iż morze jest najbliższe rzeczywistości —
Zaś jedyną rzeczywistością jest Bóg.
Morze jest najbliżej Boga.
Uspokoiwszy się i zabezpieczywszy w ten sposób, w dalszym ciągu robił swe studja, słuchając zresztą pilnie Kułaka, który wtajemniczał go w animalne życie morza, opowiadając rzeczy nieraz bardzo nawet ciekawe.
Na pierwszy plan wysuwał się tu tajemniczy węgorz.
— W lecie, gdy woda w naszych jeziorach, mulistych rzeczułkach i rzekach stanie się ciepła — zaczy-