— Myślę, że nie. Wszyscy byli wyjechani za mancami... Może Papaszk widział, ale te jego lorbasy w dzień alać nie będą, bo trzeba zaprząc krową, chyba w nocy albo nad ranem... Będziemy pierwsi...
— Jo!
Stary przyległ trochę na łóżku po obiedzie i zaczął marzyć o tajemniczych bitach. Mogą to być tylko belki i deski — także dobra bita! — a może być — kto wie? — skrzynia z suknem angielskiem, albo okseft wina — i tak było raz... Trzech chłopców znalazło koło ślepej bliży, wraz za Dąbkową — okseft wina. Wtoczyli go do lasu, wywiercili dziurkę, a że nie mieli czem pić, powyjmowali słomę ze skorzni i tak pili przez źdźbła. Nie jedli nic, tylko pili i spali. Trzy dni ich rodzina szukała, aż ich wreszcie znalazła przy oksefcie śpiących... To była dobra bita.. Żeby Pan Bóg taką dał... Rybacy są na wino, jak muchy na cukier...
A ten statek z pszeńcą też był dobry... Wjechał na ousech... Nie przewrócił się, stał, ale załoga musiała go opuścić... Miał później przyjechać retung, ale rybacy, jak się zwiedzieli, że tam jest pszeńca, zaczęli się zjeżdżać ze wszystkich stron — nawet z Helu i z Karwji nad Bałtykiem. Sołtys wprawdzie stróżował, ale na brzegu, a rybacy byli na morzu... To każdy sobie wszedł do „rumu” i nabrał pszeńcy, ile chciał... Była potem rewizja, jo, i niektórym worki z pszeńcą odebrali... Ale ta komisja podzieliła się na kilka partyj, a gdzie rewizja już była, tam na drzwiach robili kredą krzyż... Chłopcy to zobaczyli i wnet wszędzie były krzyże, tak że komisja sama nie wiedziała, gdzie już była a gdzie nie... U jego tatka znaleźli dwa worki pszeńcy zakopanej w ziemi i kazali alać do sołtysa... Tatk wziął worki na plecy, obszedł kilka chat, a kiedy komisja odeszła, zaniósł worki do chaty.
Dobra też była „Clara Feer“, finlandzki statek, trzymasztowy. Nowiutki był, spód miał cały miedzią obi-
Strona:Jerzy Bandrowski - Zolojka.djvu/182
Ta strona została uwierzytelniona.
172