zaciśnięte, były może złe lub okrutne. Ale któżby zwracał uwagę na takie drobnostki!
Panienki lubiały rozmawiać z Zolojką, bo dziewczyna chętnie słuchała ich opowiadań o „kraju”, czyli o życiu na lądzie. One same niewiele jeszcze tego życia widziały i nieraz powtarzały tylko to, co słyszały od drugich, ale gdy zaczęły opowiadać o olbrzymich teatrach, wspaniałych kobietach całych w złocie, perłach, drogich kamieniach i piórach strusich, kiedy zaczęły trajkotać o bajecznych ogrodach z drzewami wielkiemi jak kościoły, oświetlonych tysiącami różnobarwnych lamp i rozbrzmiewających muzyką, podczas której na gwiaździste niebo wzlatują ognie sztuczne, słowem gdy zaczęły bajdurzyć jak dzieci, same w to wierzyły, zaś dziewczyna była jak oczarowana.
Na tem tle powstała przyjaźń. Możnaby coś powiedzieć i o tem, że tak pięknego chłopca, jak czarnowłosy Janek, Zolojka w życiu swem nie widziała. Był naprawdę śliczny, żywy, wesoły, delikatny, lecz zgrabny, z ciemną, słodką twarzyczką i rumieńcami panienki, a nad wielkiemi oczami, do błękitnych gwiazdek podobnemi, miał jedwabiste brwi czarne, równe — jak namalowane. Kilka razy śnił się Zolojce.
Dzień imienin panienek był naprawdę wielkim i pięknym dniem. Obu „kozom” od samego rana składano życzenia i znoszono kwiaty. Nie trzeba przypuszczać, aby to były poważne deputacje jakich stowarzyszeń, ale kto panienki znał i wiedział, że dziś są ich imieniny — a one same postarały się, aby wiedzieli o tem wszyscy w wiosce — ten, przechodząc, zatrzymywał się u ich okna i składał życzenia, na które one odpowiadały wesołym chichotem i okrzykami. Przybiegały dzieci z kwiatami, znajome panienki, przychodzili i starsi panowie z pudłami cukierków, jakieś paczki przyniesiono z poczty, anonimowo przysłał ktoś skrzynkę wędzonych węgorzy i fląder, a oba Janki wystąpiły z olbrzymiemi pudłami i bukietami, uroczy-
Strona:Jerzy Bandrowski - Zolojka.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.
15