Strona:Jerzy Bandrowski - Zolojka.djvu/276

Ta strona została uwierzytelniona.

Stary też myślał, aż wymyślił.
— Chciałeś iść na sztimr — rzekł raz do chłopca.
— Jo! — potwierdził Józk.
— Dlaczego mi nie powiedziałeś? Ja też byłem okrętnikiem, a raz to musiałem nawet uciekać na okręt... To było tak... Byłem w lesie... Nie był już nasz, ale chlonst wolno było zbierać... Miałem całą furę chlonstu, aż tu przyszedł leśny i kazał mi furę wysypać, żeby zobaczyć czy siekiery pod chlonstem nie ukryłem. Tego ja nie uczynio! — mówio. — Bo już się robi noc, w nocy w lesie z wozem być nie wolno, a ty mnie do kary zapiszesz. Zaczęliśmy na siebie krzyczeć i on mnie złapał za żakirt, a wtedy ja jego za gardło i nieomal udusiłem... Wtedy uciekłem i trzy lata mnie w domu nie było... Nieraz tak bywało, że jak kto miał wielki iwer, szedł na okręt... A na okręcie dobrze się żyje...
— Jo!
— Dawniej było bardzo ciężko, po rajach biegać, nieraz, jak był sztorm, przez pięć dni i nocy... Ale dziś służba jest lekka... Na sztimrze tylko dek myjesz i klamki pucujesz... I płacą dobrze... Mógłbyś dwie trzecie zarobku mnie odsyłać, a resztę pozostawić sobie. Dość na brek, jak wyjdziesz na ląd... I przeszmuglować coś można... tabakę, jo tabakę... Przedwczoraj mi opowiadał jeden, że w kanale kilońskim kupują tabakę od Niemca, a przewożą ją do Anglika w bębnie... Jak na sztimr przyjdzie rewizja, muzyka przez cały czas na deku gra — dla uciechy! a Anglik nawet nie wie, że w bębnie jest tabaka... Tobyś mógł iść na sztimr, a tu wzięlibyśmy wspólnika... I tak rybołówstwo jest liche. Na sztimrze ty jeden zarobiłbyś na miesiąc więcej niż my wszyscy razem...
— Jo!
— Ale ty nie potrzebujesz doch iść do Niemca! Mamy teraz polskie statki, na których służą nasi. Ty już nie potrzebujesz służyć pod niemiecką banderą.

266