Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/119

Ta strona została skorygowana.
40 
Basza z swym synem; i w progu zdaleka

Wezwany murzyn na rozkazy czeka.
»Słuchaj, Harunie! skoro tłum ten cały
Wyjdzie z pałacu za bramę i wały —
Bo biada głowie, którejby źrenice

45 
Śmiały wzrok podnieść na Zulejki lice! —

Córkę tu moję przywiedziesz z haremu.
Dziś chcę na przyszłość ustalić jej dolę.
Mów, niech pośpiesza, lecz nie mówiąc: czemu? —
Sam chcę jej pierwszy objawić mą wolę.«

50 
»Baszo! mem prawem są rozkazy twoje!«

Niewolnik innej odpowiedzi nié ma. —
I już wychodził za sali podwoje,
Kiedy go ramię wstrzymało Selima.
Selim z potrójnym, głębokim pokłonem

55 
Wrócił ku Baszy, i z okiem spuszczonem,

Nieśmiałym głosem rzekł, stojąc przed tronem, —
Bo muzułmana nie ośmielić niczem,
Aby śmiał usieść przed ojca obliczem:
»Bojąc się, ojcze! abyś się nie gniewał,

60 
Czy na Haruna, czy na siostrę moję,

Jeśli tak rychło, jakbyś się spodziewał,
Nie zdąży przybyć na rozkazy twoje:
Wyznam mą winę — jeśli w tem jest wina, —
Że we mnie jednym tej zwłoki przyczyna.

65 
»Słońce dziś rano wschodziło tak jasno,

Że — chyba starcy, ujrzawszy to, zasną.
Jam zasnąć nie mógł; lecz w tak pięknej porze
Patrzeć samemu na niebo, na morze,
Gdy nikt nie słucha i nikt nie podziela

70 
Natchnionych myśli i uczuć wesela,

Smutno jest — zwłaszcza mnie, com od powicia
Nie nawykł znosić samotności życia.
Zulejkę zatem namówiłem z sobą. —
Tyś sam dozwolił, aby każdą dobą

75 
Wstęp do haremu był dla mnie otwarty. —

I nim wpółsenne ocknęły się warty,