Już my, ukryci w cyprysowym gaju,
Pojąc się wdziękiem natury i kraju,
Zapominali o obecnej chwili
Aż usłyszawszy głos bębna, postrzegłem[2]
Że się zbliżyła godzina Dywanu,
I wnet, pamiętny twej woli, przybiegłem
Złożyć cześć winną i ojcu i panu.
O! przebacz, ojcze! nie nasrożaj czoła!
Wszakże prócz niewiast i stróżów seraju,
Nikt się tam przedrzeć ni zajrzeć nie zdoła.«
Gniew zawrzał w Baszy: »Synu niewolnika,
Szukałem w tobie godnych mego rodu
Uczuć człowieka albo wojownika! —
Ty zamiast wprawiać do boju twe dłonie,
Zawstydzać strzelców, wyzywać szermierze,
Ty, Greku w duszy, jeżeli nie w wierze!
Gotów iść wzdychać całe dni i noce,
Gdzie jakaś woda w strumieniu bełkoce,
Kwiat jaki pachnie, albo ptak świergoce!...
Co tak twe oczy zachwyca bezsenne,
Wlało ci swego choć iskrę płomienia,
By i twą duszę obudzić z uśpienia! —