»Co? ty nie jesteś, czem się być wydajesz?...
Dziwne mi dzisiaj zagadki zadajesz! —
O! mój Selimie! skąd ci ta odmiana?
Byłeś tak dobry, tak wesół dziś z rana! —
Że ja cię kocham — czyż to rzecz ci nowa?
Kocham! jak kochać nie można goręcej,
Zawsze jednako — bo nie umiem więcej!
Innego szczęścia, nie wystawiam sobie,
I stąd dzień lubię, a nocą się brzydzę:
Że noc nas dzieli, a we dnie cię widzę. —
I gdybym mogła na przyszłość wybierać,
Z tobą chcę tylko i żyć i umierać;
Bawić, usypiać, uściskać, całować...
Tak, tak! jak teraz — jak teraz!... Już dosyć!
Dosyć, Selimie! — w twych ustach żar tleje! —[2]
Nie, nie! nie mogę! — ach! przestań mię prosić!...
Obym tak zawsze być mogła przy tobie;
Strzec twego zdrowia, doglądać w chorobie,
Rządzić twym domem — nie trwoniąc ci mienia,
Lub dzielić nędzę — bez łez, bez cierpienia,
I wszystko cierpieć i znosić z uśmiechem!...
Jednej ci tylko nie oddam posługi: