Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/144

Ta strona została skorygowana.
610 
Co wkoło z skrzypem chylą się ku ziemi;

W ciemności, mgłami zwiększonej morskiemi,
Z wytężonemi przed siebie oczyma,
Niepewnym krokiem szła obok Selima.
I chociaż serce do powrotu radzi,

615 
Choć w niem złych przeczuć potłumić nie może,

Czyż go samego zostawi w tej porze?
Czyż się ma lękać, gdy on ją prowadzi?

VII

Doszli do groty, którą w łonie skały
Sztuka z naturą wspólnie wykowały;

620 
Gdzie nieraz w chwilach wieczornych lub rannych,[1]

Lub w skwar, świeżego szukając powiewu,
Słuchała morza harmoniji szklannych,
Lub głos swej lutni budziła do śpiewu;
Albo się ucząc z Koranu miejsc świętych,

625 
W marzeniach, wiary prostotą natchniętych,

Roiła obraz rozkoszy niezmiernych,
Jakie raj przyszły gotuje dla wiernych, —
Gdzie duszom niewiast przybytek oznaczył,
Prorok im o tem powiedzieć nie raczył;

630 
Lecz jeśli Selim miejsce w nim otrzyma,

Czyż raj ten byłby rajem dla Selima,
Czyżby go przyjął, i w nim się weselił,
Gdyby z nią jego rozkoszy nie dzielił?...
Jest-że huryska, któraby zdołała

635 
Kochać go tyle — jak ona kochała?...
VIII

Od ostatniego niewidzenia groty
Zda się w niej jakąś spostrzegać odmianę;
Może to ciemność odmienia przedmioty,
Przy świetle tylko dnia dotąd widziane? —

  1. ww. 620—622 dodane przez tłumacza.