Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/145

Ta strona została skorygowana.
640 
Z wpół przygasłego na środku ogniska[1]

Mdłe ledwo światło na ściany odbłyska.
Patrzy ciekawie, — lecz czegóż tak zbladła? —[2]
Na dziwny widok źrenica jej padła!
W głębi stos broni! — nie broń muzułmanów!

645 
Zamiast jańczarek, łuków, ataganów,

Znać strzelbę obcą z kształtu i oprawy!
Proste pałasze... przebóg! jeden krwawy!...[3]
Blask się od niego odbija czerwono.
Na stole widzi czarę postawioną,

650 
Ach! nie sorbetem zda się napełnioną!...[4]

Strach ją ogarnął — chce pytać Selima,
Zwraca się... On-że to przed jej oczyma?...

IX

Szat swych zasłonę
Rzucił na stronę —

655 
Na skroniach jego, zamiast turbanu,

Szal okręcony,
Jak krew czerwony,
Dwoma końcami zwisa do stanu.
W pasie z rzemienia, z obojej strony,

660 
Zamiast nagłowia złotych sztyletów,

Zdobnych w kamienie godne korony,
Błyszczy żelazo dwóch pistoletów.
U boku prosty miecz przypasany;
Z ramienia krótki, w fałdy zebrany,

665 
Z rozwieszonemi na dół wyloty,

Powiewa śnieżny płaszcz Kandyjoty.[5]

  1. w. 640. Z wpół przygasłego na środku ogniska. — Zupełnie bez sensu wprowadzone w przekładzie, zamiast: »miedziana lampa rzuca przyćmiony promień, wcale nie niebiańskiej barwy«.
  2. w. 642. lecz czegóż tak zbladła — jest dodatkiem tłumacza.
  3. w. 647—8. W oryg.: »a jeden z nich czerwony, może od zbrodni! jakże bez zbrodni można wylewać krew?«
  4. w. 650. sorbet (lub szerbet) — sok z brzoskwiń surowych z wodą i sokiem cytryny, chłodzony w lodzie.
  5. w. 666. Kandyjoty — Greka.