Śród drzew w ciemnościach, iskrzące czerwono,
Rozpierzchłe światła migają się, wioną:
Nie same światła; — w każdej prawej dłoni
Lśni od ich blasku ostrz dobytej broni.
Świecący ogniem, grożący żelazem.
Wśród nich Giaffir zżyma się i dąsa,[1]
Miecz bratobójczy nad głową potrząsa. —
Już w głąb jaskini sięgają oczyma...
On czekał śmiało: — »Co ma stać się, stanie! —
Zulejko! uścisk i pocałowanie!
Może ostatnie nasze pożegnanie!...
Blisko gdzieś jednak łódź mych towarzyszy;
I tak nas mało! — lecz ujrzym, co znaczy
Złączona siła męstwa i rozpaczy!«
Rzekł, i ku wyjściu groty skoczył śmiało.
Echo wystrzału w powietrzu zagrzmiało.
Ani zadrżała, ni zmrużyła oka! —
»Nie słyszą może, — lub, chociaż przybędą,
Śmierci mej chyba mścić się tylko będą!
Strzał zwabił ku mnie nieprzyjaciół roje.
Ty, ojca mego spuścizno jedyna,
Dziś za krew jego daj pomstę dla syna!
»Bądź zdrowa, luba! — uchodź! albo raczéj
Schroń się w głąb groty! — Chroń się! już są blisko. —
- ↑ w. 1077. zżyma się i dąsa jest reminiscencją dźwiękową z Pana Tadeusza, ale nie odpowiada zupełnie treści powiedzenia Byrona: »ponury Giaffir, pieniący się wściekłym gniewem«.