Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/191

Ta strona została skorygowana.

Porwał się Konrad, pchnął drzwi i z pośpiechem[1]
Wszedł, — struny arfy brzmiały jeszcze echem.
»Smutna, Medoro, jest twoja ballada!«[2]
— »Chciałżbyś wesołej, gdy niema Konrada? —

375 
Gdy ciebie niema, a żal miota duszą,

Tęskne się myśli w pieśniach zdradzić muszą.
Każdy ton — serca uczucia wydaje;
Lecz choć pieśń milczy, boleść nie ustaje.
»Ach! ileż nocy na bezsennem łożu

380 
Marzę, jak we śnie, o skałach, o morzu!

Zmierzcha — ja myślę, że niebo się chmurzy;[3]
Wiatr ledwo szemrze, — mnie słychać szum burzy.
Cóż, gdy posępnem odezwie się wyciem?
Zda się, że jęczy nad twojem rozbiciem! —

385 
Zrywam się, patrzę, czy stróże niekarni

Nie dali zgasnąć portowej latarni,
I o pogodę gwiazd pytam oczyma.
»Nastał poranek — ciebie jeszcze niéma!...
Jak wtedy zimno na nie serce wiało,

390 
Jak przez łzy słońce mgliste się zdawało! —

Patrzę i patrzę dzień cały — daremnie.
Konrad gdzieś jeszcze daleko odemnie!
Wreszcie — postrzegam maszt, okręt... tu płynął!
Witam go, czekam; — zbliżył się — i minął.

395 
Znów drugi! — twój był. Powróciłeś z boju...

»O! mój Konradzie! mam-że w niepokoju

  1. w. 371—2 w oryg.: »Wkroczył w bramę, przeszedł przez korytarz i wszedł do komnaty w chwili, gdy kończyła się piosnka«.
  2. w. 373. ballada — W oryg.: pieśń. Byron nie byłby nigdy użył określenia »ballada«, które temu rodzajowi poematu zupełnie nie odpowiada.
  3. ww. 381—4 w oryg.: »moja marząca trwoga uskrzydliła burzą wiatr i brała powiew, który delikatnie popychał twój żagiel, za pomrukliwe preludjum do ostrzejszego wiatru; choć ciche, — zdawało mi się głębokim, proroczym hymnem pogrzebowym, który żalił się nad tobą, unoszonym przez dziką falę«.