Widzi to Seid, widzi i poznaje,
Wstydzi się błędu — wstyd wściekłość w nim drażni,
Gdy widzi dzieło zbyt skorej bojaźni.
»Alla il Alla!« okrzyk zagrzmiał w gminie,
Każdy jak wściekły, pomści się lub zginie.
Lecą do boju po trupach swych braci.
Znów szczęk, wrzask, ciżba — wre bitwa straszliwa.
Szczęście, jak nagle wezbrało, — odpływa.
Zwycięzcy, tłuszczą ściśnieni zuchwalczą,
Ujrzał wódz, — pojął, zgadł niebezpieczeństwo:
Słabnie przed tłumem siła — choć nie męstwo.
»Jeszcze raz, za mną! rozbić zgraję trwożną!«
Kupią się, biegną, uderzyli, — próżno!
Nikt ujść nie zdoła, lecz nikt nie rozpacza.
Jeszcze są w szyku! — ha! już przełamani,
Już rozpierzchnieni, ujęci, zrąbani!...
Kto został, milcząc pasuje się w gminie,
Aż choć raz jeszcze w konwulsyjnej pięści
Na czaszce wroga mściwy miecz zachrzęści.
Lecz nim tłum dziki, wszcząwszy bój zażarcie,
Sam się na wstępne odważył natarcie,
W domu mieszkańca jednej z niemi wiary
Z rozkazu wodza umieszczone skrycie,[1]
Przestały bać się o sławę i życie.
Z łez i Gulnary oschło czarne oko,
- ↑ 897. skrycie — zamiast: bezpiecznie; dla rymu.