Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/210

Ta strona została skorygowana.

Tkwi w jej pamięci wybawca z płomienia,
Dźwięk jego głosu, blask jego spojrzenia.
Dziw jej, że zbójca, śród boju dzikości,
Zdał się być czulszym, niż Seid w miłości.

905 
W pieszczotach nawet baszy niewolnica

Czuć musi łaskę, jaką pan zaszczyca;
Korsarz niósł pomoc, osłodę boleści,
Jak hołd należny godności niewieściéj!...
»Źle jest — co gorsza, wiem, że próżno żądać:

910 
Chciałabym jednak — muszę go oglądać!

Winnam mu życie moje i tych branek!
Zapomniał o niem mój pan — mój kochanek!«

VIII

I wnet go widzi, gdzie bój najzaciętszy,[1]
Jęk najgłośniejszy i tłok coraz gęstszy.

915 
Sam, wpośród trupów szczęśliwszych już braci,

Cofa się, groźny w licu i postaci.
Każda piędź ziemi krwią za nim przesiękła.
Miesza się pogoń, ustaje zalękła, —
Aż w krwi ślizgocie krok się jego zwinął,

920 
Zachwiał się, upadł... chce zginąć, — nie zginął,

Wzięty! — Ha! zbrodnia nie ujdzie bezkarnie,
Niech tylko zemsta wymyśli męczarnie!
Tamują rany; śmierć nie czyni zadość;
Kroplą po kropli przelać krew, to radość,

925 
Jęki po jękach słyszeć, gdy je wyda,

To będzie rozkosz dla baszy Seida!
Obyż mąk rodzaj wynaleźć, wykonać,
By wciąż w nich konał, nigdy nie mógł skonać!

Widzi Gulnara: — Tenże to syn męstwa,

930 
Przed chwilą jeszcze wódz i pan zwycięstwa,
  1. ww. 913—932 tłumaczone dość dowolnie, choć ogólny sens dają zgodny z oryginałem.