Żadna w niem zbrodnia nad inne grożąca,
Nie ćmi się przed nim tak, aby swym cieniem
Resztę przynajmniej skryła przed wspomnieniem.
Nie! — okiem ducha patrzy on odrazu
Na całą przestrzeń dzikiego obrazu:
Skażoną chwałę, łzy, rozpacz miłości,
Znikłe nadzieje szczęścia, czcze zamiary,
Tryumf swych wrogów, kaźń swej bliskiej kary!...
Przeszłość się czerni jak otchłań bezdenna,
Czyny i słowa, złe myśli i chęci,
Co jak ćma nocna kryły się w pamięci;
Błędy wesołe lub miłe w swym czasie,
Lecz z których dzisiaj każdy zbrodnią zda się;
Co, choć utaił, sam wie, że uczynił,
Których naprawić nie ma już sposobu, —
Wszystkie, jak duchy z otwartego grobu,
Wznoszą się z serca, okryte żałobą,
Wszystko on widzi, nim zwierciadło duszy
Ockniona duma porwie i rozkruszy.
Tak! duma pokryć, odwaga znieść śmiało
Potrafi wszystko, wszystko, co się stało;
Godzien jest tylko chwały hipokryta:[1]
Nie nędznik, co się wprzód chełpiąc, ucieka,
Lecz ten, co nawet widzi śmierć — i czeka;
Lub gdy weń godzi grot niechybny losu,
- ↑ w. 1016. Godzien jest tylko chwały hipokryta — Sens tego wiersza: Godzien jest chwały tylko ten rodzaj hipokryzji, który, widząc śmierć, udaje, że się jej nie boi.