Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/215

Ta strona została skorygowana.
XII

Śpi, — uśmiech w ustach, łza lśni z pod powieki,
Oddycha lekko... oby spał na wieki!

1055 
Któż się to zbliża z łzawemi oczyma?[1]

Wrogi odeszli, przyjaciół tu niéma!
Seraf-li, niebios utaiwszy blaski,
Niesie mu we śnie zwiastowanie łaski?
Nie! — choć anielska w licu piękność świta,[2]

1060 
Ziemski to tylko jest anioł, — kobiéta!

Wzniesioną lampę w jednej trzyma dłoni,
Drugą jej światło przed uśpionym chroni,
By blask niewczesny nie padał na oczy,
Co z snu otwarte, wnet znów śmierć zamroczy.

1065 
W powiewnej bieli, postać jej w milczeniu

Jak duch wiejący posuwa się w cieniu.
Lekka, wysoka, — pierś tylko i lica
Mdłe światło lampy zaledwo oświéca.
Włos, rozpuszczony na białej odzieży

1070 
Jak smug ciemności, wpół na piersiach leży,
  1. w. 1055. z łzawemi oczyma — dodatek tłumacza, tak samo w wierszu 1057: niebios utaiwszy blaski.
  2. w. 1059 do 1072. Opis Gulnary w tłumaczeniu odbiega od oryginału i jest charakterystyczny dla sentymentalnego przekładu Odyńca. W oryginale czytamy: »Nie, to ziemska postać, z twarzą anielską! Jej białe ramię niosło w górze lampę, lecz delikatnie zasłaniało ją, by światło nie padło zbyt gwałtownie na powiekę tego zamkniętego oka, które otwiera się jedynie ku swej męce, a raz otwarte, — raz tylko jeden może się zamknąć. [Sens tego zdania, że Konrada czeka tylko jedno przebudzenie, gdyż następny dzień przyniesie mu śmierć — i że myśl o tem nie pozwoliłaby mu zasnąć na nowo]. Ta postać z okiem tak ciemnem i licem tak świeżem i ciemno-kasztanowemi falami strojnych w kamienie drogie i zaplecionych włosów; z kształtami wiotkiej wróżki dobrej, — bosą stopą, co świeci jak śnieg i jak on cicho pada na ziemię — jak ona przeszła... itd.«