Często gniew baszy i wyrok złagadza.
Chciałabym, — tak jest, chcę, muszę cię zbawić.
Dziś nie! — dzień bliski mógłby nas wyjawić.
Lecz dość zyskamy, jeżeli, jak wróżę,
Dzisiaj nic więcej nie żądaj odemnie,
Gdyżbyśmy tylko zginęli daremnie«.
— »Ja nic nie żądam, niech się kres mój zbliży!
Spadłem zbyt nisko, bym się bał spaść niżéj.
Bym jak zbieg podły uchodził z więzienia.
Gdym nie zwyciężył, mam-że z braci całéj
Sam, nie śmiąc umrzeć, powracać bez chwały?...
»Jest wszakże jedna, o której duch marzy,
W życiu mem dotąd jedyne pociechy
Były: mój okręt, mój miecz, jej uśmiechy, —
I Bóg mój niegdyś!... przeszłość to daleka!
Jam się Go z młodu, dziś On mnie wyrzeka.
Zwycięzcy moi Jego są narzędzia!
Nie czas już wszakże, bym, rozpacznik podły,
Samolubnemi znieważał Go modły!
Nie! nie mam prawa prosić, i nie proszę;
Miecz mój z niegodnej wytrącono dłoni,
Niegodnej dźwigać, jak on, wiernej broni.
Okręt mój wzięty, lecz ta, tak mnie droga!...
Ach! za nią jeszcze chciałbym prosić Boga.
Skruszą jej serce ogromem boleści!
Ta myśl jest dla mnie nad śmierć sroższą karą.
Ona tak tkliwa, tak piękna! — Gulnaro!
- ↑ w. 1150 dodany niepotrzebnie przez tłumacza.